Poszedłem prosto do mojego gabinetu. Wszystkie regały były tam utworzone bezpośrednio w drzewie, a i biurko zostało stworzone, przy pomocy magii, z niego. Usiadłem przy nim i wyjrzałem przez okno, na którym właśnie przysiadła sowa. Wyciągnąłem następnie jeden ze zwoi i rozłożyłem na blacie. Zamoczyłem jastrzębie pióro w kałamarzu i zacząłem wnosić poprawki na napisany już tekst, ciężko jednak było o tak ważne w takim zajęciu skupienie. Cały czas myślami byłem przy Esalienie. Czasem zastanawia mnie dlaczego ten chłopak nieustannie musi pakować się w jakieś kłopoty.
Niedługo potem rozległo się pukanie do drzwi, a do pokoju wszedł czarnowłosy mężczyzna. Był to nikt inny jak mistrz wody Lanather. Zapewne mieliśmy spotkanie rady.
-Już idę –powiedziałem. –Możecie rozpocząć beze mnie.
-Mistrzu, czy prawdą jest, że twój syn wrócił?
-Owszem, Esalien jest tutaj, czemu o to pytasz?
-Rada i wielki smok Lagren, chcą go widzieć.
-Pójdź, więc do niego, ja tymczasem zajmę się przygotowaniem potrzebnych dokumentów.
Wyszedł z pokoju, a ja zwinąłem zwój i zawiązałem go, by następnie razem z resztą umieścić go w torbie.
<Esalien?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz