- To znaczy na ten ślub?- spytałem nieco zdezorientowany. Przecież to zupełnie nie po drodze! Ale z drugiej strony, to rzeczywiście, znałem te tereny i przewodnik mógłby im się przydać. Ech, Teny mnie zamorduje.
- Flora, pan na pewno jest zajęty- powiedział Mawrodij nieco nerwowo- po za tym na pewno damy sobie radę...
- Ależ Zima, on z pewnością zna te tereny lepiej niż my, a poza tym...- zaczęła błagalnie Flora, ale mężczyzna natychmiast jej przerwał:
- Musimy już iść, jeśli nie chcemy się spóźnić. Do widzenia- rzucił jeszcze na odchodne i obydwoje zniknęli w tłumie. Zaśmiałem się pod nosem. Cóż za zabawna dwójka. Szkoda, że rozstaliśmy się tak szybko...
Omiotłem wzrokiem wystawiony towar na straganie. Głównie noże, sztylety, jakieś inne ostrza... Wziąłem jeden ze sztyletów i rzuciłem sprzedawcy kilka monet. Chwyciłem Amante za wodze i ruszyłem powolnym krokiem w stronę drogi do Wellmor. Kiedy wyjechałem z miasta wsiadłem na ogiera. Już miałem ruszać, kiedy Amante zaczął rżeć.
- Ej, co się stało?- spytałem konia. Po chwili do mych uszu dotarł stłumiony przez okrzyki mieszkańców Blackmill i szum lasu odgłos. Coś jakby... Krzyk?
- I mamy niby tam pojechać, co?- zwróciłem się do zwierzaka.- No dobra- westchnąłem i pogalopowałem w stronę lasu.
< Flora? Siergiej? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz