Niemal w tym samym momencie wypuściłyśmy strzały. Zanim martwe ciało mężczyzny zdążyło upaść, pojawił się kolejny bandyta. Jego i następnego powaliły strzały, później sięgnęliśmy po miecze. Przyszło ich jak zwykle, może siedmiu czy ośmiu. Jednak to my mieliśmy przewagę. A to zapewne za sprawą w domu. Mimo wszystko zawsze łatwiej jest być wewnątrz, niż na zewnątrz.
Obnażając miecz wyszłam na dwór. Widziałam, że Addar idzie w moje ślady, jednak bandyta wepchnął go z powrotem do środka.
Obróciłam się i zwinnie uniknęłam ciosu jednego z "niedźwiedzi". Napastnik zamachnął się ogromnym toporem, ja jednak zdążyłam już zanurzyć nóż w jego ciele. Wyszarpnęłam ostrze, a banita upadł na ziemię, spojrzał na mnie ostatni raz i wyzionął oddech.
Nagle poczułam przenikliwy ból. Wypuściłam z sykiem powietrze, patrząc na zakrwawioną stopę. Topór spadł na ziemię ostrzem w dół, niemal odcinając mi kończynę. Zrobiło mi się słabo, na dodatek usłyszałam kroki.
Odwróciłam się i napinając cięciwę wypuściłam dwie strzały w kierunku obcego mężczyzny. Padł.
Nie widziałam już nikogo. Prawdopodobnie polegli już wszyscy.
-Addar!- zawołałam. Czułam pulsujący ból w nodze, spojrzałam na topór wbity w stopę. szybko odwróciłam wzrok.
Zauważyłam przyjaciela. Był cały, tylko niegroźna, aczkolwiek długa, cięta rana na udzie i rozbita głowa. Otworzył ze zdziwienia oczy.
-Pomóż, proszę- powiedziałam błagalnie.
-Troszkę zaboli- odparł.
-Nie kłam.
-Dobra. Będzie boleć jak cholera.
Jednym ruchem wyciągnął ostrze z mojej stopy. Krzyknęłam głośno i omal nie upadłam.
Addar spróbował wziąć mnie na ręce, ale delikatnie go odepchnęłam. Posłusznie więc pomógł mi dojść do domu.
Sensitive była cała, miała tylko kilka zadrapań, jak mój przyszywany brat. Wynosiła właśnie jakiegoś trupa z domu.
Spojrzała na mnie w milczeniu.
Położyłam się do łóżka i półświadoma instruowałam Addara w robieniu opatrunku.
-Mike żyje?- rzuciłam w stronę Sen sycząc z bólu.
<Sensitive? Jak ma się nasza sierota?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz