- Szkoda, że nie umiem jeździć. - mruknęłam do siebie
Patrzyłam, jak Christopher się oddala. Było mi trochę smutno, bo
zdążyłam go polubić przez ten krótki czas. Położyłam głowę na łbie konia
i próbowałam nie myśleć, co będzie jeśli... nie, musi się udać.
- Ej, panienko, co ty tu robisz? - usłyszałam głos
Spojrzałam w prawą stronę i zobaczyłam mężczyzn w zbrojach, prawdopodobnie rycerzy. Wyprostowałam się i zrobiłam poważną minę.
- Przyjechałam do znajomych. - skłamałam
- Na tym diable? - zapytał z widoczną odrazą
- To nie diabeł, to koń. - oburzyłam się
Jeden z wojowników wyciągnął rękę, aby zabrać mi wodze z ręki.
Przyciągnęłam je do siebie i nie pozwoliłam mu na to. Zrobił
niezadowoloną minę, a potem złapał mnie za łokieć.
- Nie dotykaj mnie. - warknęłam
- Bo co mi zrobisz?. - uśmiechnął się głupio
- To. - odparłam i kopnęłam go w twarz, jedyną część ciała, która nie była ukryta pod żelazem
Pociągnęłam za wodze, a koń ruszył przed siebie. Kompletnie nie
wiedziałam, co robić i jak nie wpaść w jakiś budynek, ale na szczęście
zwierzę zachowywało się spokojnie oraz zwinnie omijało wszelkie
przeszkody. Zatrzymaliśmy się dopiero przed wielkim zamkiem, który
uniemożliwiał nam dalszą ucieczkę.
- Wypuście moją przyjaciółkę! - zawołałam, gdy rycerze byli wystarczająco blisko
- Taką małą blondynkę? - zapytał jeden z nich
- No... Tak.
- Gotuje dla nas. - zaśmiał się - Więc nie ma mowy, żeby gdziekolwiek się ruszyła.
<Christopher? ;D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz