Ironia losu. Mike ma kłopoty przeze mnie i to ja mam mu pomóc.
Bez słowa zgarnęłam z szuflady kilka ziół, które zostały mi jeszcze po kursie z niejakim panem Welley`em. Wrzuciłam je do torby, tak samo jak bukłak z wodą.
Wyszłam z domu, Sen podążała za mną jak cień.
Addar już zasnął, mam nadzieję, że w domu nie stanie się nic złego. Nie zniosłabym tej myśli.
Nawet nie zauważyłam, gdy siedziałam już na w pełni osiodłanym Vidalix`ie.
-Prowadź- rzuciłam w stronę Sensitive.
Jej kary koń ruszył z kopyta. Spięłam swojego deresza do prędkiego galopu.
Gnałyśmy w stronę miasta, nie rozmawiając. Kątem oka zauważyłam malujący się na twarzy dziewczyny strach, smutek i niepokój.
Miasteczko świeciło pustkami. Nic dziwnego- był w końcu środek zimowej, mroźnej nocy.
-Gdzie?- zapytałam krótko. Zsiadłyśmy z koni.
<Sensitive?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz