-A Elisabeth?- zapytałem. -Nie wpuści ich tutaj?
-Nie wiem co o niej sądzisz, ale nie jest głupia- Gwen uśmiechnęła się. -Nie ma szans, żeby ich wpuściła, kiedy powiedziałam jej, że tu jesteśmy.
Odetchnąłem z ulgą.
-Dziękuję- powiedziałem szczerze. -Jesteś jedyną osobą, która w jakikolwiek sposób zgodziła się mi pomóc. Na prawdę dziękuję.
-Mam tylko nadzieję, że tego nie pożałuję- odparła krzywiąc się nieco.
-Ja też- pokiwałem głową. Spojrzała na mnie pytająco- Nie chciałbym, żeby ktokolwiek miał kłopoty z mojego powodu.
Siedzieliśmy w ciszy.
Po chwili słychać było głos Elisabeth i tamtych mężczyzn. Zamknąłem oczy i starałem się opanować oddech. Nie mogę tam trafić z powrotem. Przecież już mi się udało.
Kroki odbijały się echem, kiedy mężczyźni przeszukiwali mieszkanie. Wydawało mi się, że minuty ciągną się w nieskończoność
Po jakimś czasie jednak usłyszeliśmy tylko głośne trzaśnięcie drzwiami i zapadła cisza.
-Chyba poszli- szepnąłem.
<Gwen? Poszli czy nie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz