Gdy zobaczyłem znajome twarze, wszelki niepokój zniknął. Elisabeth śmiała się i uśmiechała, a ja czułem się szczęśliwy. Kiedy wpadła Gwen zaśmiałem się tylko.
-Gwendolyn, fałszywy alarm!- krzyknąłem radośnie- Same dobre wieści, brak tych złych.
Miała minę jakby nic nie rozumiała. Gestem ręki z szerokim uśmiechem na ustach zaprosiłem ją, żeby usiadła z nami przy ogniu.
Spojrzałem na swojego przyjaciela.Wśród południowców niczym się nie wyróżniał. Ta sama śniada skóra, kruczoczarne, gęste włosy i ciemne, błyszczące oczy, które były w stanie wyłapać najmniejszy ruch. Jednak Yhr`a charakteryzował szeroki śnieżnobiały uśmiech, a także brak jakiegokolwiek okrucieństwa wobec niewolników. Nic więc dziwnego, że prędko się zaprzyjaźniliśmy.
Jak bardzo byłem szczęśliwy, że go zobaczyłem!
-Gwen, Yhr- tu wskazałem na uśmiechniętego przybysza z południa- powiedział mi, że człowiek, który mnie ścigał nie żyje. Był przywódcą klanu, można by nazwać go władcą. Miał wysłać za mną pościg, ale nie zdążył- wyszczerzyłem zęby w radosnym uśmiechu- Teraz jestem wolny. Wrócę tylko po brata i...
Zdziwił mnie wyraz zasępienia, który zobaczyłem na twarzy Yhr`a. Od razu zalała mnie fala niepokoju.
-Christopher- zaczął z charakterystycznym południowym akcentem. W jego czarnych jak heban oczach zauważyłem błysk smutku- twój brat nie żyje.
Zakręciło mi się w głowie, spojrzałem się w ziemię, obejmując dłońmi twarz. Z całych sił starałem się zachować zimną krew, czy chociaż uspokoić oddech. Mój brat. Mój mały brat. Martwy brat.
-Ile on miał lat?- zapytałem cicho. Dokładnie wiedziałem, ale chciałem usłyszeć to z ust podróżnika.
-Chris...
-Ile?!- ryknąłem. Zapadła cisza. Ellie patrzyła jasnymi oczyma, Gwen obserwowała mnie bez wyrazu. Tylko jej oczy kryły najróżniejsze uczucia.
-Dwanaście- Yhr spuścił głowę, unikając mojego gniewnego wzroku.
Miałem ochotę krzyczeć, wyrwać sobie włosy, rozedrzeć skórę. Jednak siedziałem tylko sparaliżowany wpatrzone w ciemnoskórego mężczyznę.
-Jak?- zapytałem krótko.
-Wycieńczenie.
Poczułem, że zaraz się rozpłaczę. Ja uciekam z południa, szukając dla nas nowego domu, lepszego życia. A mój dwunastoletni brat ginie w męczarniach, w upalnym słońcu. W bólu i wykończeniu.
Siedziałem w ciszy. Dopóki nie przetarłem tylko oczu. Wstałem.
-Yhr, dziękuję za informacje- były to szczere, aczkolwiek sztywne podziękowania. Wyciągnąłem ku niemu rękę, którą ujął i ścisnął mocno. Nie powiedział nic.
Odwróciłem się, by odejść.
<Gwen? Nasze drogi się rozeszły? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz