niedziela, 2 lutego 2014

Od Castiela

Czarne ptaki falowały nad miastem, węsząc pożywienie. Siedziałem w gęstych krzakach tuż obok gościńca prowadzącego do Abertown. Obserwowałem powolnie jadącą eskortę pięknej damy w granatowym płaszczu z kapturem. Piękna Pani ochoczo rozmawiała ze swoimi strażnikami chwaląc fantastyczną okolicę. Gdy grupa przejechała powoli wszedłem wgłąb lasu gdzie zostawiłem oba konie. Wsiadłem szybko na Opala i ruszyłem wąską ścieżką dając znać drugiemu koniowi, aby biegł za mną.
Jechałem powoli cały czas obserwując grupę ludzi, których śledziłem. Z tego co się dowiedziałem w jednej gospodzie owa dama jechała właśnie na spotkanie z uzdrowicielem-zabójcą. Nie miałem zamiaru pozwolić jej się zabić. Nie tylko ze względu na szacunek do kobiet, ale ta była wyjątkowo urocza. Spod kaptura wystawały jej długie, jasnobrązowe włosy i piękna jasna twarz o lazurowych oczach. Wypełniając powierzone mi zadanie mogłem nie tylko zarobić ale i się dobrze zabawić w towarzystwie tej pani. Na samą myśl o nocy w której stałaby się moją kochanką uśmiechnąłem się. Nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz miałem uwieść kobietę starszą od siebie.
W pewnym momencie wyjechałem na drogę, aby lepiej przyjrzeć się eskorcie. Składała się z 7 żołnierzy - trzech po bokach i jeden z tyłu. Każdy był wysoki i dobrze zbudowany, ubrany w szary strój strażnika. Przypasali sobie długie miecze, głównie dwuręczne, ciężkie. Nie ma wątpliwości, że każdy z nich oddałby życie za swoją Panią. Lady Dewstock, bo tak owa niewiasta się zwała, była nadzwyczaj urodziwa oraz inteligentna - jak na damę dworu, a ponieważ nieraz uczestniczyłem w uroczystościach jak urodziny króla, czy bale okazyjne miałem pojęcie jakie potrafią być damy. Puste i głupie, przynajmniej większość z nich. Natomiast wytworna niewiasta którą miałem okazję poznać przed dwóch laty na jej zaślubinach z Lordem Dewstockiem, który zmarł kilka miesięcy później (w niewyjaśnionych okolicznościach...) odznaczała się głębokim intelektem, błyskotliwością oraz dowcipem. Choć miałem przyjemność rozmawiać ją jedynie raz, wyryła się w mojej pamięci.
Teraz miałem ochronić ją przed złym wpływem byłego królewskiego uzdrowiciela. Nie ma lepszej okazji na mały romansik z wysoko ustawioną kobietą. Tak wiec jechałem za nią przez dłuższy czas, aż do momentu gdy otworzyły się przed nimi bramy Abertown.
Zdjąłem kaptur i skinąłem do strażnika - byłem tu już kilka dni temu, ale dowiadując się o bliskim przyjeździe Lady, postanowiłem wyjechać jej na spotkanie.

***
Konie zostawiłem przy pobliskiej gospodzie, a sam poszedłem dalej piechotą nie chcąc zbytnio wyróżniać się z tłumu rozbieganych mieszkańców Abertown. Lady Dewstock pojechała prosto do zamku, natomiast ja zacząłem szukać miejsca w którym można znaleźć więcej informacji na temat niejakiego. A jak wszystkim wiadomo w poszukiwaniu informacji idzie się albo na targ, albo do gospody. Postanowiłem najpierw zwiedzić targowisko, a dopiero potem poszukać w przepełnionych gospodach pijanych informatorów, którzy chętnie dzielili się wiadomościami zdobytymi od innych.
Targowisko okazało się długą, wąską uliczką pełną ludzi i zwierząt. Poluzowałem pasy na których zapięte były pochwy z mieczami. Długi płaszcz nakryłem tak aby nie uwidoczniał mojego oręża, ale na wszelki wypadek założyłem kaptur żeby pozostać nierozpoznawalny.
Pierwszy stragan jaki rzucił mi się w oczy pozostawał wiecznie pełny, więc cicho zakradłem się przed stół z mlekami, serami, chlebem nie zabrakło tam również owoców i warzyw. Sprzedawały tam dwie kobiety - jedna starsza, nieco przy kości, druga za to szczupła i zgrabna, ale szpeciła ją blizna przebiegająca na ukos przez twarz. Pulchna kobieta szybko zbywała naiwnych wieśniaków wciskając im niepotrzebne produkty, więc uznałem, że więcej dowiem się od tej drugiej. Udałem, że kuleję i doczłapałem się krzywym krokiem do młodej dziewczyny. Popatrzyła na mnie zaciekawiona, pomagając mi usiąść na zakrytej beczce.
- Mogę w czymś panu pomóc? - Zapytała troskliwie.
Przemówiłem głosem cichym i zachrypniętym, naturalnym dla starszych ludzi.
- Potrzebuję uzdrowiciela... noga... twarz...Smoka - wycharczałem przerywając sobie kaszlem.
Panna szybko zrozumiała o co mi chodzi i wzięła mnie pod ramię. Podniosłem lekko lewą nogę przeciążając sprzedawczynię.
- Zaprowadzę pana, panie...
Krótka pauza, podczas której zastanawiałem się nad moim 'nowym' nazwiskiem.
- Dowel, panienko, Dowel - Wybrałem popularne wiejskie nazwisko aby nie wzbudzać podejrzeń.
Zaczęliśmy kuśtykać w stronę wąskiej pustej i ciemnej uliczki po prawej stronie od straganu. Szliśmy ponad piętnaście minut, wciągu których musiałem udawać kulawego starca o głośnych napadach kaszlu. W końcu doszliśmy do drewnianych drzwi w murze. Na dwóch schodkach prowadzących do wejścia siedziało sześć kotów. Były wychudzone i agresywne, bo gdy się zbliżyłem zaczęły ostrzegawczo syczeć. Uniknąłem siadania, nie chcąc narazić się na większe urazy i oparłem się plecami o ścianę.
- Pomóc panu jeszcze w czymś? - zapytała grzecznie dziewczyna.
Pokręciłem szybko głową, trochę zbyt szybko jak na starca. Chrząknąłem głucho, aby potwierdzić jeszcze moją chorobę i potrzebę lekarstwa.
- Stukrotne dzięki dobra niewiasto - powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko, choć tego nie widziała. - Odpocznę chwilkę, a potem wejdę.
Dziewczyna skinęła głową, ale nie odeszła od razu - czekała, jakby chciała coś powiedzieć. Ale najwyraźniej zrezygnowała, bo szybkim krokiem oddaliła się, nie oglądając przez ramię. Upewniłem się ,że nikogo nie ma w pobliżu i wyjąłem z wewnętrznej kieszeni płaszcza pergamin, który okazał się mapą. Przegoniłem koty które siedziały na schodach, nie były z tego zadowolone, ale nie zaatakowały. Usiadłem na najniższym i położyłem obok siebie mapę. Przedstawiała Abertown, bardzo dokładny plan każdej ulicy i domu. Była rysowana stosunkowo niedawno, więc informacje w niej zawarte były aktualne. Odszukałem prawidłową ulicę i zakreśliłem na niej krzyżyk, błotem...
Nie chciałem od razu zabijać tego człowieka - miałem zamiar dowiedzieć się o nim czegoś więcej, a to że ta sprzedawczyni tak od razu zaprowadziła mnie pod jego drzwi - tym lepiej dla mnie.
Właśnie zmierzałem do gospody, gdy ktoś na mnie wpadł. Przewróciłem się wpadając prosto w błoto.
- Boże! Przepraszam najmocniej, za bardzo się śpieszyłam. Nie zauważyłam pana! - jęczała dziewczyna stojąca obok mnie. Długie kręcone włosy opadały jej na twarz, ale nie zasłaniały pięknych lazurowych oczu i drobnych ust. Była strasznie drobna i niska, ale piękna...
<Anna, dokończysz? ;>)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz