Czarne ptaki falowały nad miastem, węsząc pożywienie. Siedziałem w
gęstych krzakach tuż obok gościńca prowadzącego do Abertown.
Obserwowałem powolnie jadącą eskortę pięknej damy w granatowym płaszczu z
kapturem. Piękna Pani ochoczo rozmawiała ze swoimi strażnikami chwaląc
fantastyczną okolicę. Gdy grupa przejechała powoli wszedłem wgłąb lasu
gdzie zostawiłem oba konie. Wsiadłem szybko na Opala i ruszyłem wąską
ścieżką dając znać drugiemu koniowi, aby biegł za mną.
Jechałem powoli cały czas obserwując grupę ludzi, których śledziłem. Z
tego co się dowiedziałem w jednej gospodzie owa dama jechała właśnie na
spotkanie z uzdrowicielem-zabójcą. Nie miałem zamiaru pozwolić jej się
zabić. Nie tylko ze względu na szacunek do kobiet, ale ta była wyjątkowo
urocza. Spod kaptura wystawały jej długie, jasnobrązowe włosy i piękna
jasna twarz o lazurowych oczach. Wypełniając powierzone mi zadanie
mogłem nie tylko zarobić ale i się dobrze zabawić w towarzystwie tej
pani. Na samą myśl o nocy w której stałaby się moją kochanką
uśmiechnąłem się. Nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz miałem uwieść
kobietę starszą od siebie.
W pewnym momencie wyjechałem na drogę, aby lepiej przyjrzeć się
eskorcie. Składała się z 7 żołnierzy - trzech po bokach i jeden z tyłu.
Każdy był wysoki i dobrze zbudowany, ubrany w szary strój strażnika.
Przypasali sobie długie miecze, głównie dwuręczne, ciężkie. Nie ma
wątpliwości, że każdy z nich oddałby życie za swoją Panią. Lady
Dewstock, bo tak owa niewiasta się zwała, była nadzwyczaj urodziwa oraz
inteligentna - jak na damę dworu, a ponieważ nieraz uczestniczyłem w
uroczystościach jak urodziny króla, czy bale okazyjne miałem pojęcie
jakie potrafią być damy. Puste i głupie, przynajmniej większość z nich.
Natomiast wytworna niewiasta którą miałem okazję poznać przed dwóch laty
na jej zaślubinach z Lordem Dewstockiem, który zmarł kilka miesięcy
później (w niewyjaśnionych okolicznościach...) odznaczała się głębokim
intelektem, błyskotliwością oraz dowcipem. Choć miałem przyjemność
rozmawiać ją jedynie raz, wyryła się w mojej pamięci.
Teraz miałem ochronić ją przed złym wpływem byłego królewskiego
uzdrowiciela. Nie ma lepszej okazji na mały romansik z wysoko ustawioną
kobietą. Tak wiec jechałem za nią przez dłuższy czas, aż do momentu gdy
otworzyły się przed nimi bramy Abertown.
Zdjąłem kaptur i skinąłem do strażnika - byłem tu już kilka dni temu,
ale dowiadując się o bliskim przyjeździe Lady, postanowiłem wyjechać jej
na spotkanie.
***
Konie zostawiłem przy pobliskiej gospodzie, a sam poszedłem dalej
piechotą nie chcąc zbytnio wyróżniać się z tłumu rozbieganych
mieszkańców Abertown. Lady Dewstock pojechała prosto do zamku, natomiast
ja zacząłem szukać miejsca w którym można znaleźć więcej informacji na
temat niejakiego. A jak wszystkim wiadomo w poszukiwaniu informacji
idzie się albo na targ, albo do gospody. Postanowiłem najpierw zwiedzić
targowisko, a dopiero potem poszukać w przepełnionych gospodach pijanych
informatorów, którzy chętnie dzielili się wiadomościami zdobytymi od
innych.
Targowisko okazało się długą, wąską uliczką pełną ludzi i zwierząt.
Poluzowałem pasy na których zapięte były pochwy z mieczami. Długi
płaszcz nakryłem tak aby nie uwidoczniał mojego oręża, ale na wszelki
wypadek założyłem kaptur żeby pozostać nierozpoznawalny.
Pierwszy stragan jaki rzucił mi się w oczy pozostawał wiecznie pełny,
więc cicho zakradłem się przed stół z mlekami, serami, chlebem nie
zabrakło tam również owoców i warzyw. Sprzedawały tam dwie kobiety -
jedna starsza, nieco przy kości, druga za to szczupła i zgrabna, ale
szpeciła ją blizna przebiegająca na ukos przez twarz. Pulchna kobieta
szybko zbywała naiwnych wieśniaków wciskając im niepotrzebne produkty,
więc uznałem, że więcej dowiem się od tej drugiej. Udałem, że kuleję i
doczłapałem się krzywym krokiem do młodej dziewczyny. Popatrzyła na mnie
zaciekawiona, pomagając mi usiąść na zakrytej beczce.
- Mogę w czymś panu pomóc? - Zapytała troskliwie.
Przemówiłem głosem cichym i zachrypniętym, naturalnym dla starszych ludzi.
- Potrzebuję uzdrowiciela... noga... twarz...Smoka - wycharczałem przerywając sobie kaszlem.
Panna szybko zrozumiała o co mi chodzi i wzięła mnie pod ramię. Podniosłem lekko lewą nogę przeciążając sprzedawczynię.
- Zaprowadzę pana, panie...
Krótka pauza, podczas której zastanawiałem się nad moim 'nowym' nazwiskiem.
- Dowel, panienko, Dowel - Wybrałem popularne wiejskie nazwisko aby nie wzbudzać podejrzeń.
Zaczęliśmy kuśtykać w stronę wąskiej pustej i ciemnej uliczki po prawej
stronie od straganu. Szliśmy ponad piętnaście minut, wciągu których
musiałem udawać kulawego starca o głośnych napadach kaszlu. W końcu
doszliśmy do drewnianych drzwi w murze. Na dwóch schodkach prowadzących
do wejścia siedziało sześć kotów. Były wychudzone i agresywne, bo gdy
się zbliżyłem zaczęły ostrzegawczo syczeć. Uniknąłem siadania, nie chcąc
narazić się na większe urazy i oparłem się plecami o ścianę.
- Pomóc panu jeszcze w czymś? - zapytała grzecznie dziewczyna.
Pokręciłem szybko głową, trochę zbyt szybko jak na starca. Chrząknąłem
głucho, aby potwierdzić jeszcze moją chorobę i potrzebę lekarstwa.
- Stukrotne dzięki dobra niewiasto - powiedziałem i uśmiechnąłem się
lekko, choć tego nie widziała. - Odpocznę chwilkę, a potem wejdę.
Dziewczyna skinęła głową, ale nie odeszła od razu - czekała, jakby
chciała coś powiedzieć. Ale najwyraźniej zrezygnowała, bo szybkim
krokiem oddaliła się, nie oglądając przez ramię. Upewniłem się ,że
nikogo nie ma w pobliżu i wyjąłem z wewnętrznej kieszeni płaszcza
pergamin, który okazał się mapą. Przegoniłem koty które siedziały na
schodach, nie były z tego zadowolone, ale nie zaatakowały. Usiadłem na
najniższym i położyłem obok siebie mapę. Przedstawiała Abertown, bardzo
dokładny plan każdej ulicy i domu. Była rysowana stosunkowo niedawno,
więc informacje w niej zawarte były aktualne. Odszukałem prawidłową
ulicę i zakreśliłem na niej krzyżyk, błotem...
Nie chciałem od razu zabijać tego człowieka - miałem zamiar dowiedzieć
się o nim czegoś więcej, a to że ta sprzedawczyni tak od razu
zaprowadziła mnie pod jego drzwi - tym lepiej dla mnie.
Właśnie zmierzałem do gospody, gdy ktoś na mnie wpadł. Przewróciłem się wpadając prosto w błoto.
- Boże! Przepraszam najmocniej, za bardzo się śpieszyłam. Nie zauważyłam
pana! - jęczała dziewczyna stojąca obok mnie. Długie kręcone włosy
opadały jej na twarz, ale nie zasłaniały pięknych lazurowych oczu i
drobnych ust. Była strasznie drobna i niska, ale piękna...
<Anna, dokończysz? ;>)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz