"Wszędzie ogień, dym i skwar. Wszędzie wirują iskierki i trzeszczą deski palących się domów. Słuchać krzyki ludzi, którzy utknęli w płomieniach. Widzę kobietę o białych włosach, krzyczy coś wyciągając w moim kierunku swoją rękę. Chce się przeczołgać, jednak spada przed nią paląca się belka..."
- Nie! - krzyknęłam podnosząc się z posłania, zawsze ten sam koszmar, ciągle muszę widzieć swoją matkę. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić.
- Obudziłaś się już - usłyszałam.
- Co ty tu robisz? - pytam opierając się o ścianę, podciągając nogi.
- Wiesz, że za chwilę masz wystąpić.
- Byłeś tu cały czas? Czego chciałeś?
- Tego co zwykle.
- Nie licz na to, Ingel - rzuciłam mu spojrzenie. - A teraz wyjdź, skoro mam wystąpić muszę się przebrać.
Wstał z wiklinowego krzesła, podszedł do drzwi otworzył je i na chwilę przystanął gapiąc się w klamkę po czym wyszedł, i zatrzasną drzwi za sobą. Odetchnęłam, w końcu poszedł. Podeszłam do szafy, była otwarta, wyciągnęłam pierwszą lepszą suknię i włożyłam ją na siebie, uprzednio ściągając halkę, którą miałam na sobie. Przeglądnęłam się w lustrze, poprawiłam włosy i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół. W karczmie nie było zbyt wielu ludzi ot kilku kupców, którzy zmęczeni podróżą zatrzymali się u nas. Podeszłam do Ergii, która właśnie sprzątała jeden ze stolików.
- Gdzie jest Ingel?
- Właśnie wyszedł, a ty kochana czemu nie na scenie?
- Zaraz pójdę - odpowiedziałam jednocześnie wyglądając przez okno.
Chwilę później wyszłam z karczmy, Ingel stał przy swoim koniu i coś do niego szeptał, podeszłam do niego. Pogładziłam konia po chrapach i zapytałam:
- Wyjeżdżasz już?
- To się jeszcze okaże - odpowiedział odwracając głowę.
- Jesteś dzisiaj nie w humorze, co? - zapytałam, chociaż nie oczekiwałam odpowiedzi.
Westchnęłam, co ja się oszukuję, odwróciłam się jeszcze by popatrzyć na niego. Mówi się trudno, pomyślałam i wróciłam do karczmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz