- Dlaczego?- spytałam.
- Wiesz…- zaczął Sauren, ale nagle zdarzyło się coś zupełnie niespodziewanego. Tanuka dosłownie staranował drzwi i wskoczył do środka. Obydwoje staliśmy jak wryci. Ogier podbiegł do mnie i popchnął mnie delikatnie w stronę wyjścia.
- Tanuka, co ty…- niestety nie dane mi było dokończyć, gdyż nagle rozległ się przeraźliwy ryk.
- Lagren…- usłyszałam szept ojca Esana.- Musisz uciekać!- zawołał, po czym dosłownie wrzucił mnie na grzbiet Tanuki. Ten, zupełnie, jak gdyby był w jakiejś zmowie z druidem, ruszył szalonym galopem w stronę lasu. Skulona, by nie zahaczyć głową o coś jechałam bez żadnej kontroli nad koniem przez ciemny, gęsty las. Mijały sekundy, minuty, godziny, a Tanuka mimo, iż sapał i był cały spocony, biegł dalej przez gęstwiny przeskakując zgrabnie nad kłodami, kamieniami oraz innymi przeszkodami… Zaczęło mi się robić niedobrze. Próbowałam podnieść się i zwolnić, ale na nic były moje próby. Koń szarżował wciąż do przodu, a dawno już porwane wodze na nic się nie zdały. Na próżno było też hamowanie dosiadem. Starając się nie zwymiotować pozwoliłam Tanuce wieźć się w tylko jemu znanym kierunku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz