Siedziałam w karczmie, a dokładniej w jej najciemniejszym kącie. Wokół, gwar, śmiechy, dobra zabawa... Jak ci ludzie mogli tak marnować czas? Utkwiłam wzrok w mokrych od deszczu uliczkach za oknem. "Wyschnę i ruszam dalej"- pomyślałam. Przysunęłam się bliżej kominka, by przyśpieszyć proces schnięcia. Siedziałam tak w ciszy przypatrując się kroplom deszczu spływającym po szybie.
- Co podać?- usłyszałam radosny głos kelnerki. Aż podskoczyłam. Jaki to zwyczaj zakradać się do klienta i krzyczeć mu nad głową!?
- Zatyczki do uszu- mruknęłam, po czym wróciłam do jakżeż pasjonującego zajęcia jakim było patrzenie na deszcz. Myślałam, że dziewczyna oburzy się, bądź też pójdzie sobie, czego oczywiście chciałam. Ta jednak uśmiechnęła się jeszcze bardziej i odparła:
- Przykro mi, ale nie mamy zatyczek. Może coś ciepłego do picia? Jest pani cała przemoczona.
"Pani"? Ta dziewczyna była zapewne w moim wieku, ale cóż, widać tego wymagała praca kelnerki. Podniosłam wzrok na nieznajomą by przyjrzeć się jej uważniej. Jej niemalże białe, bujne loki sięgały za ramiona. Swymi pełnymi życia, zielonymi oczami wpatrywała się we mnie. Podobnie jak ja cerę miała śnieżnobiałą. Była niższa i młodsza ode mnie, a w każdym bądź razie na taką wyglądała.
- To może się do pani dosiądę!?- zawołała radośnie i nie czekając na odpowiedź siadła naprzeciwko mnie.- Wygląda pani tak samotnie, towarzystwo dobrze pani zrobi!
Spojrzałam na nią spode łba, po czym powiedziałam:
- Posłuchaj młoda, zacznijmy od tego, że nie jestem "pani"...
- To kim?- wtrąciła się dziewczyna.
- I od tego, że mi się nie przerywa!- warknęłam.- Nie twój interes kim jestem, bądź jak się nazywam. Po za tym nie potrzebuję towarzystwa, lubię być sama.
- Nie wygłupiaj się! Jak tak będziesz mówić, to zostaniesz zgorzkniałą staruchą!- zawołała młoda. No dobra, teraz już naprawdę mocno podirytowana chciałam dogadać smarkuli, ale coś mnie powstrzymało.
< CD nastąpi >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz