wtorek, 15 kwietnia 2014

Od Saurena, C. D. Rin

Zatrzymaliśmy się na noc poza miastem. Było mroźno. Na niebie malowały się tylko jasne smugi jakimi były pierzaste chmury. Skała pod jaką się zatrzymaliśmy chroniła nas po części przed wiatrem. Mimo to ogień uginał się pod jego podmuchami. Zaczynał powoli przygasać. Sierpowaty księżyc dawał niewiele światła. Spoglądałem w ogień i nie mogłem zapomnieć. Zapomnieć tamtych płomieni, które wszystko zniszczyły. Powinienem być wtedy z moim ludem, który został skazany na podróż przez góry i czułem się winny, że tak nie było. Mój syn spał i dobrze. Był tym wszystkim zmęczony, ja jednak nie mogłem położyć się choć na chwilę i nie chodziło o fakt, że ktoś musiał czuwać. Czułem wciąż obecność Lagrena, wiedziałem, ze nas śledzi i przejrzałem jego zamiary. Chciał dopaść naznaczonych i ich zniszczyć, nie dziwiłem się mu i nie miałem zamiaru powstrzymywać, no przynajmniej nie po tym, jak wykluje się nowy smok. Esalien zaczął się powoli przebudzać, przykryłem go swoim kocem.

<Esalien?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz