No nie wiem. Chyba,nie było konkretnego powodu.
-Wiesz, pośpiewam, to tu to tam. Czasem jakiś wiersz, może. No i jadaczka mi się rzadko zamyka, jak pewnie zauważyłeś. Poza tym... No wiesz, jest jak jest, każdy teraz jakiś pseudonim ma, no to nie zostajemy w tyle i tak dalej..- odpowiedziałem. Zima zaczął coś mamrotać. Na kilka minut się uciszyłem. Można było usłyszeć odgłosy chlupoczącej brei na drodze. Konie szły blisko siebie i byłem pewny, że gdybyśmy przystanęli zaczęły by się tulić. Zakochana parka. Ja nigdy nie miałem tyle szczęścia. Znudzony, zacząłem śpiewać melancholijnie jakąś piosenkę o nieszczęśliwiej miłości. Odwzajemnionej, ale zakazanej. Tym razem nie był to jakiś chłam o chłopie i księżnej, ale mój towarzysz posłał mi zniesmacznione spojrzenie.
-Ucisz się, to obrzydliwe. -mruknął marszcząc nos. Kiwnąłem nieznacznie głową, ale po chwili znów pośród lasu słychać było mój głos. Szkarłatny kwiatek nadal był niezadowolony i nie omieszkał mi tego oznajmić w swoich częstych, aczkolwiek cichych uwagach. Konie kłusowały spokojnie, a wokół nas roztaczał się widok ciemnej puszczy. Drzewa rzucały złowieszcze cienie na trakt, który wydawał się cienką, zagubioną nitką, pośród bezkresnej tkaniny zieleni. Przytłaczał mnie ten mrok. Las nie był mi obcy, ale mimo to bałem się. Starałem się jednak tego nie okazywać. Zima już miał mnie za słabeusza, ale tchórza nie zniósł by na pewno. Mimo mojej piosenki, ciągle dobiegał mnie szelest liści. Wydawało mi się że same, bez pomocy wiatru, poruszają się. Facet zaczął gadać pod nosem "Zamkniesz się, albo dostaniesz w pysk..." . Po tym komentarzu poczułem się trochę lepiej, bo chyba nic nie jest bardziej realne niż groźba że Ci się oberwie...
<Siergiej? buka zjadła też mój czas. Sorki za opóźnienia >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz