Szłam przez las. Szukałam jakiś ziół, które mogłabym komuś sprzedać. No i musiałam uzupełnić zapasy apteczki po ostatnich wydarzeniach. Jakąś zwierzyną też bym nie pogardziła.
Nagle przed sobą zobaczyłam piękną sarnę. Łania nie była świadoma mojej obecności, pasła się spokojnie, stojąc do mnie bokiem. Kucając w krzakach napięłam cięciwę i wypuściłam strzałę. Dosięgła celu, trafiając w prawą łopatkę sarny. Wstałam zadowolona z efektu.
Ruszyłam w stronę martwego zwierzęcia, gdy z lewej strony dobiegł mnie czyjś głos.
-Ukradłaś mi cel- powiedział obcy mi, jasnowłosy mężczyzna. Był wysoki, więc zadarłam nieco głowę, spoglądając w niebieskie oczy.
-Przepraszam- odparłam- Nie wiedziałam, że- zacięłam się. Był mi obcy, ale nie wydawał się wiele ode mnie starszy- pan tu jest- wypaliłam w końcu.
-Ale jestem- mruknął. Nie był chyba zbyt zadowolony.
-Możemy się podzielić- odpowiedziałam, starając się jak najlepiej wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Widok miecza w dłoni obcego nie bardzo mnie pocieszał.
<Thomas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz