-Szlag- mruknąłem.
Po policzkach Gwendolyn gęsto spływały łzy. Złapałem ją za ramiona i spojrzałem głęboko w oczy.
-Gwen, znajdziemy ją. Ja znajdę. Nie zabrali jej daleko- starałem się ją pocieszyć- Gwen, Ellie na pewno nie chce, żebyś się martwiła. Odbiję ją i wszystko będzie w porządku. Przyprowadzę ją tu i zniknę z waszego życia. Przepraszam za wszystko.
Nie wiedziałem, co jeszcze mogę jej powiedzieć. Starłem tylko łzy z jej twarzy.
-Posłuchaj, daj mi trochę jedzenia. Za konia zapłacę, albo komuś ukradnę. przywiozę Elisabeth całą i zdrową, w jednym kawałku.
-A co jak ona już nie żyje?- zapytała szeptem.
-Żyje. Ci ludzie nie zabijają ot tak. Wolą porwać i przetrzymywać. Uwierz mi, spędziłem u nich całe życie.
Pokiwała głową.
-Pomóż mi tylko wziąć trochę zapasów, nie wiem gdzie są. Ale znajdę ich na pewno.
<Gwendolyn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz