Usiadłam na fotelu, przykryłam się kocem i popijałam gorącą herbatę. Na dworzu huczało, jakby znikąd przyszła burza i przyciągnęła za sobą ciemne chmury. Zrobiło się ponuro. Nagle na fotel wskoczył czarny cień z białą łapą.
- Cześć Vi - powiedziałam głaszcząc leniwą kotkę po grzbiecie. Odpowiedziała miłym mruczeniem. Usiadła mi na kolanie i jak gdyby nigdy nic zasnęła. Nie miałam serca jej budzić więc pozwoliłam jej spać.
Sama kończyłam swoją herbatę, kiedy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam pojęcia, kto to był . Nikt zwykle tu się nie zapuszczał. Zsunęłam się z fotela i włożyłam miękkie, bawełniane kapcie. Podeszłam do drzwi i chwyciłam klamkę. Ku moim oczom ukazała się zakapturzona , wysoka postać. Weszła do środka, a ja zamknęłam drzwi. Postać zdjęła kaptur i zobaczyłam znajomą twarz.
-Cześć Clary - powiedział Jace, mój przyjaciel od dzieciństwa, mój jedyny przyjaciel.
-Cześć. Co tu robisz ? - zapytałam lekko zaciekawiona.
-Mam do Ciebie prośbę, ale mógłbym napić się czegoś ciepłego? Szedłem tu kilka kilometrów i cholernie mi zimno.
- Jasne- powiedziałam.
Poszłam do kuchni i zaparzyłam herbatę. Kiedy wróciłam do pokoju Jace siedział na kanapie i głaskał Vi.
- Twoja herbata - powiedziałam i podałam mu kubek .
-Dzięki. - odpowiedział i zaczął pić gorący napój.
- Too, jaką masz do mnie prośbę ? - zapytałam .
- A tak. Słuchaj, to nie jest wypadek. Ktoś to umyślnie zaplanował, przemyślał każdy ruch...
- Do rzeczy Jace.
- Alec został porwany.
< Reszta najprawdopodobniej jutro ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz