Przechodziłam właśnie obok stolika, przy którym siedziała grupka dziewcząt. Przychodziły tu niemal codziennie i zaczepiały przybyszów. Zauważyłam, że przysiadły się do jakiegoś mężczyzny. Prychnęłam z irytacją.
- Co? - zapytał nagle.- Zły dzień? A może zazdrość?
- Raczej współczucie. - powiedziałam z głupawym uśmiechem
- Niby dlaczego? - zapytał
- Teraz ci nie odpuszczą.
Odeszłam zostawiając mężczyznę razem z rozgadanymi towarzyszkami. Czasem dziwiłam się, jak można tak szczebiotać bez powodu, ponieważ sama nie byłam zbyt rozmowna.
- Gwen, mogłabyś przyjść mi pomóc? - zawołała moja przyjaciółka, Elisabeth
- Oczywiście, już idę. - odparłam
Często pomagałam jej w prowadzeniu karczmy, lub po protu przychodziłam dotrzymywać dziewczynie towarzystwa. Układałyśmy filiżanki na półkach, a gdy skończyłyśmy, wróciłam na salę. Jasnowłosy mężczyzna dalej siedział otoczony wianuszkiem rozgadanych dziewcząt. Przyglądałam się tej scenie z szerokim uśmiechem.
- Może w czymś pomóc? - zapytałam podchodząc do nich.
< Christopher? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz