- Już ci mówiłam, nie ma już naznaczonych- przerwałam ciszę.- Ja także nim nie jestem. Ten znak na karku nic nie znaczy. Jestem zwykłym złodziejem martwiącym się tylko o swój tyłek. Nie nadaję się na bohatera.
- Dlaczego tak uważasz?- Esan spojrzał na mnie.- W końcu naznaczonym nie zostaje się od tak. Brzemię to przechodzi z pokolenia na pokolenie i...
- Ale ja nie jestem naznaczoną!- krzyknęłam.- To znamię noszę od sześciu lat. Nigdy nie chciałam nią zostać. Stało się to po śmierci mojego przyjaciela, a potem...- urwałam. "A potem moje życie się posypało."- dodałam w myślach. Zwiesiłam głowę. "Nie mogę powiedzieć mu o Annie, ona także nigdy nie chciała zostać naznaczoną. Jestem pewna, że także nie chce się w to mieszać."
- Jeżeli znamię przeszło z twojego przyjaciela na ciebie, to musiałaś być z nim spokrewniona- przerwał ciszę Esan.
- Niemożliwe...- mruknęłam pod nosem, jednakże coś zaczęło mi świtać. Spojrzałam na swój prawy nadgarstek kryjący się obecnie za rękawiczką. Aldred zawsze to miejsce miał zabandażowane. Powoli zdjęłam rękawiczkę i wystawiłam nadgarstek z wyrytym na nim moim nazwiskiem w stronę Esaliena.
- Mówi ci to coś?- spytałam.
< Esan? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz