Poczułam narastające zdenerwowanie. Błądziłam wzrokiem, w pewnym momencie zatrzymując go na torbie. Uratowana.
Jednym ruchem rozpięłam sakiewkę, pokazując zgromadzone zioła.
-Przyniosłam lekarstwa na sprzedaż. Jak już mówiłam czasem pomagam lekarzowi- uśmiechnęłam się, widząc wyraz lekkiego rozczarowania w oczach obcego. Najwyraźniej miał nadzieję, że się poddam. Przykro mi, nie zamierzam.
-Mhm- mruknął tylko, odwracając wzrok. Wydawało mi się, że intensywnie o czymś myśli. Prawdopodobnie o tym, jakie jeszcze zadać mi pytania.
-Więc przepraszam pana, ale muszę już iść- dodałam, szykując się do odejścia.
-Czyli nie jest zajęty- przerwał mi.
Cholera, niech on da już spokój, bo mam się pozbyć tego przeklętego medyka.
-Jest- brnęłam w kłamstwo uparcie- tylko, że ze mną jest już umówiony.
<Castiel? Przepraszam, ani u mnie czasu, ani pomysłu. xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz