- Nie sądzę byś była uzdrowicielką - powiedziałem, wyprostowując się.
Zmierzyła mnie dokładnie wzrokiem i powiedziała:
- A ja, nie sądzę byś potrzebował jakoś specjalnie uzdrowienia.
Zrzuciłem kaptur. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się.
- No fakt. Jestem całkiem sprawny, ale nie szukam lekarza dla mnie. Moja mama jest ciężko chora i potrzebuje szybkiej pomocy - skłamałem.
Patrzyła na mnie długo, szukając kłamstwa w moich oczach, ale chyba go nie znalazła, bo zaprzestała przeszywania mnie wzrokiem i wzruszyła ramionami. Czekałem chwilę myśląc, że coś powie, ale ona milczała.
- No, ale po co ty tu jesteś? - zapytałem. - Nie sądzę żebyś ty również potrzebowała pomocy. A poza tym niemalże pewne jest to, że nie trafiłaś tu przypadkiem. A i nie chciałaś użyć tej ulicy jako skrótu, ponieważ to ślepa uliczka.
Popatrzyła na mnie lekko zdziwionym wzrokiem i rozejrzała się na obie strony. Stwierdziwszy, iż miałem rację powróciła do poprzedniej pozycji i powiedziała:
<Annie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz