Patrzyłam za oddalającym się mężczyzną i bardzo chciałam, żeby ułożył sobie życie. Z tego co wiem, to dużo przeszedł i sama nie jestem pewna, czy gdybym była na jego miejscu, to potrafiłabym sobie z tym poradzić. Mam w końcu bardzo liczną rodzinę. Stałam z założonymi rękoma i wpatrywałam się w niewidzialny punkt gdzieś w oddali, aż nagle poczułam, że ktoś lekko mnie szturcha. Była to jasnowłosa właścicielka konia.
- Chodźmy, trzeba wprowadzić go do stajni. - powiedziała
- Czy "on" ma w ogóle jakieś imię? - zapytałam
Dziewczyna spojrzała na mnie, a potem na konia.
- Nie - odpowiedziała - ale zaraz może mieć. Czy Marchewek ci się podoba?
- Myślę, że lepiej dać mu jakieś poważniejsze imię. - zaśmiałam się
- Corrado jest odpowiednie? - zapytała - Znam je z jednej książki.
- Zdecydowanie. - uśmiechnęłam się
Wprowadziłyśmy nowo ochrzczonego zwierzaka do stajni i wróciłyśmy do gospody. Dni mijały spokojnie, razem z Elisabeth obsługiwałyśmy przyjezdnych, oraz tych, którzy często nas odwiedzali. Właśnie skończyłam zamiatać w jednym z pokoi, kiedy moja przyjaciółka przybiegła i zaczęłam głośno opowiadać.
- Grupka dziewczyn, które zawsze u nas siedzą i plotkują, rozmawiały dziś o Christopherze! - zawołała
- Christopherze?
- Nie pamiętasz go? - zdziwiła się - To ten co...
- Pamiętam - przerwałam jej - ale myślałam, że odjechał.
- Też tak myślałam. - powiedziała
- Więc? - zapytałam
- Te dziewczyny wiedzą więcej od nas! - krzyknęła - Wydaje mi się, że jest gdzieś w pobliżu, ale... zresztą chodź ze mną, zapytamy! - dodała i pociągnęła mnie za rękę
<Christopher? Co z tobą? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz