Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie był to psychopatyczny uśmieszek, bo w sumie nie cieszyła mnie zbytnio wizja przedwczesnej śmierci. Przynajmniej wiem że to raczej ten drugi typ. A może to ten którego szukam, tylko zabrakło mu idiotów do wykonywania brudnej roboty? A czort wie. Wzruszyłem ramionami.
-Co, zabrałem Ci zabawę przyjemniaczku?- odparłem z uśmiechem- Wiesz, nie uwierzysz mi, ale nie jestem kapusiem. -dodałem wątpiąc że tym wskóram cokolwiek- Poza tym, jak bym chciał Cię wydać to już bym uciekał.
-Doprawdy? -odparł facet- Cóż, nie wiele mnie to obchodzi.
-Tak też myślałem. -odrzekłem znowu wykrzywiając usta w uśmiech - Są teraz dwie opcje; Albo pogadamy, albo zaczniemy sie gonić po dachach aż któryś nie skona. - domyślałem sie która opcja jest bardziej prawdopodobna- To co wybierasz?
Mercer?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz