Wkroczyliśmy w nieznaną mi jak dotąd część lasu. Cisza, spokój... Od razu widać było, że człowiek nie postawił tu stopy. Nad naszymi głowami co jakiś czas przelatywały ptaki. Takich jak one także nigdy nie widziałam. Kwitnące we wszystkich kolorach tęczy krzewy i drzewa jeszcze bardziej utwierdzały mnie w przekonaniu, że ten las jest wyjątkowy. Minęło trochę czasu zanim przeszliśmy przez barierę. Teraz tuż za Esanem przeprawiałam się przez wartki strumyk. Po następnych dwóch godzinach przedzierania się przez las powoli zamieniający się w puszczę wyjechaliśmy na znaną mi już polanę. Na jej środku znajdowało się drzewo służące za pracownie Esana. Zsiedliśmy z koni... To znaczy ja i ruda z Tanuki, a Esan z Kasneira.
< Esan? Sorki, że tak krótko. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz