środa, 26 marca 2014

Od Castiela, C. D. Mercera

- Widzę, że przeczucie mnie nie myliło. - Mruknąłem i delikatnie przygryzłem płatek ucha mężczyzny, a raczej złodzieja.
U pasa złodzieja wisiała torba, wystawała z niej drogocenna biżuteria z gabloty, którą miałem chronić. Jednak dobrym pomysłem było wzięcie tej roboty. Za złapanie złodzieja miałem dostać dwa razy większe wynagrodzenie i stałe zlecenia. Więc bądź co bądź moja sytuacja materialna sporo się poprawi jeżeli wydam tego faceta w ręce żołnierzy. Swoją drogą smutno byłoby zobaczyć takiego przystojniaka na szubienicy, ale cóż, jedni giną, aby inni mogli żyć. Odpiąłem torbę i puściłem złodzieja. Odszedł parę kroków by przystanąć. Ja zacząłem wkładać biżuterię z powrotem do gabloty, z której została wyjęta. W pewnej chwili usłyszałem świst i schyliłem się. Usłyszałem tylko odgłos sztyletu wbijanego w drewno. A to skur-wiel! Więc tak się bawimy? Wstałem i przycisnąłem złodzieja do ściany.
- Jeżeli myślisz, że jestem głupi i dam się zabić pierwszemu lepszemu złodziejaszkowi to się grubo mylisz. - Powiedziałem i popatrzyłem w oczy mężczyźnie. Miał bardzo głębokie spojrzenie...
<Mercer?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz