- Widzę, że przeczucie mnie nie myliło. - Mruknąłem i delikatnie przygryzłem płatek ucha mężczyzny, a raczej złodzieja.
U pasa złodzieja wisiała torba, wystawała z niej drogocenna biżuteria z
gabloty, którą miałem chronić. Jednak dobrym pomysłem było wzięcie tej
roboty. Za złapanie złodzieja miałem dostać dwa razy większe
wynagrodzenie i stałe zlecenia. Więc bądź co bądź moja sytuacja
materialna sporo się poprawi jeżeli wydam tego faceta w ręce żołnierzy.
Swoją drogą smutno byłoby zobaczyć takiego przystojniaka na szubienicy,
ale cóż, jedni giną, aby inni mogli żyć. Odpiąłem torbę i puściłem
złodzieja. Odszedł parę kroków by przystanąć. Ja zacząłem wkładać
biżuterię z powrotem do gabloty, z której została wyjęta. W pewnej
chwili usłyszałem świst i schyliłem się. Usłyszałem tylko odgłos
sztyletu wbijanego w drewno. A to skur-wiel! Więc tak się bawimy?
Wstałem i przycisnąłem złodzieja do ściany.
- Jeżeli myślisz, że jestem głupi i dam się zabić pierwszemu lepszemu
złodziejaszkowi to się grubo mylisz. - Powiedziałem i popatrzyłem w oczy
mężczyźnie. Miał bardzo głębokie spojrzenie...
<Mercer?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz