niedziela, 23 marca 2014

Od Esaliena, C. D. Saurena i Rin

Wiem dobrze jak musiało to wyglądać i raczej nie dziwiła mnie jej reakcja. Kiedy pojawił się mój ojciec pewne było, że raczej nie mogą już liczyć na jej pomoc. Są ludzie, którzy nie lubią towarzystwa, są tacy, którzy zupełnie go unikają, a mój ojciec zaliczał się do grupy, która niszczyła wszelkie rozmowy, czy innego rodzaju spotkania. Nie wiem, dlaczego to robił, ale zapewne chodziło znów o to, iż był zbyt poważny, czasem wręcz nie do wytrzymania. Nie wiem, jakim sposobem pozostali mistrzowie znosili jego osobę.
-Zwą mnie Sauren, a to jak już się domyśliłaś jest mój syn, Esalien.
Kasneir postanowił wtedy podejść do niej i wyraźnie był zainteresowany jej torbą. „Kasneir, zostaw” powiedziałem do niego w myślach. Natychmiast się odsunął. Dziewczyna jednak była nim zainteresowana, choć głównym tego powodem był z pewnością fakt, że wyglądał jej na oswojonego.
-A to jest Kasneir –dodałem do wypowiedzi ojca.
-Esalien idziemy –powiedział mój ojciec, jak zawsze surowo i z tonem, który nie znosił żadnego sprzeciwu. Chwycił mnie za ramie i spróbował pociągnąć w stronę lasu. Dlaczego jednak mielibyśmy ruszyć na północ? Coś tutaj nie grało... Wyrwałem się mu i wskazałem w kierunku południowo-zachodnim, czyli tam gdzie leżało Akumel.
-Pomyliłeś drogę, a zresztą ja tam nie wrócę dopóki… -nie dokończyłem, bo przerwał mi, a głos jego wyrażał zarówno gniew na mnie, jak i wielki ból. 

<Sauren?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz