Szedłem sobie dosyć szybko, spoglądając co jakiś czas na Otello. Mój pies widocznie był nieco zdenerwowany. Domyśliłem się, że coś za nami podąża. Co jakiś czas słychać było kroki. Nie miałem przy sobie żadnej broni, choćby małego sztyletu, więc sam także odczuwałem niepewność. Gwałtownie skręciłem w boczną uliczkę, przywołując czworonoga jeszcze bliżej siebie. Zastanawiałem się tylko, czemu mnie śledzą. W ostatnim czasie nic cennego nie ukradłem, więc to nie mogli być strażnicy... Nagle Otello zaczął szczekać.
- Cicho... Co Ty najlepszego wyrabiasz? - szepnąłem do psa, po czym odwróciłem się szybko, gdyż poczułem lekkie szarpnięcie za ramię.
W oddali zobaczyłem zakapturzoną postać, która teraz zamiast przybliżać się, oddalała. Ocknąłem się dopiero, kiedy osoba znajdująca się bliżej mnie przemówiła. Stwierdziłem więc, że były dwie postaci. Jedna mnie śledziła, a druga nagle się pojawiła...
< Ktoś dokończy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz