Choć była wiosna, nadal było zimno i śnieg trzeszczał pod nogami. Było go nie wiele, ale na niewydeptanych ścieżkach, po których nikt od lat nie chodził, leżał tu grubymi warstwami. Brodziłam i parłam przed siebie. Przedwiośnie to najlepszy czas na zbieranie Rdestu, a ponieważ nie rósł przy głównej drodze musiałam zboczyć w głąb lasu. Byłam cała przemoknięta, gdy znalazła roślinę. Nie zważałam jednak na to że kości odmawiały mi posłuszeństwa przez chłód i zaczęłam powoli odcinać korzenie Rdestu. Roślina była twarda i trochę zamarznięta. Skubałam roślinę, gdy po pewnym czasie usłyszałam za sobą kroki. Zastanawiałam się kto mógł przyjść w takie miejsce. Udawałam jednak że nic nie słyszę i tylko spowolniłam trochę pracę. Miałam nadzieję że ten ktoś sobie stąd jak najszybciej pójdzie. Jednak osoba zatrzymała się niedaleko mnie. Przestałam odcinać korzenie i odwróciłam głowę. Przede mną stał wysoki i młody chłopak. Miał brązowe włosy i ciemne oczy. Choć najbliższe miasto, w którym zresztą mieszkam, było całkiem spore to znałam prawie wszystkich jego mieszkańców. Jego jednak w ogóle nie kojarzyłam. Odwróciłam się do niego i przyjrzałam uważniej.
- Witaj. - odezwał się. Miał bardzo przyjemny dla ucha ton. Jego głos rozbrzmiewał chwilę w mojej czaszce. Zrobiłam krok w jego stronę i postarałam się uśmiechnąć. Nie wiem czy przypominało to uśmiech czy bardziej grymas.
- Witaj. Co tu robisz? Rzadko widuję tu innych. - powiedziałam. Tym pytaniem chyba dodałam mu trochę śmiałości. Był wobec mnie trochę nieufny. Chłopak bardzo mnie intrygował. Było w nim coś innego, coś co różniło go od pozostałych ludzi.
- Zmierzam na tereny ludzi. Poszukuję Naznaczonych. Znasz ich może? - odparł. Spojrzałam na niego zdziwiona. "Kim są Naznaczeni?” zastanawiałam się.
- Nie. Nie mam pojęcia kim oni są. - powiedziałam. Chłopak westchnął cicho i zaczął się powoli wycofywać. Zapytałam jednak:- Mogę Ci jakoś pomóc?
Aż mnie samą zdziwiło to co powiedziałam. Chłopak stanął i przeszył mnie wzrokiem.
- Jest coś, o co mógłbym Cię prosić. - powiedział. Na jego ustach na chwilę pojawił się nieśmiały uśmiech.
< Esan? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz