Patrzyłam jeszcze długo na Saurena. Wreszcie ruszyłam dalej. Do miasta było jeszcze spory kawałek drogi i jeśli chcieliśmy zdążyć przed zmierzchem, musieliśmy się pośpieszyć. Słońce chyliło się ku zachodowi, a my nadal szliśmy. Prawie w ogóle nie rozmawialiśmy, a jeśli już to tylko ja i Esalien. Jego ojciec patrzył na mnie spode łba i prychał cicho co chwilę najwyraźniej nadal nie mogąc się pogodzić, że prowadzę ich do miasta. W mojej głowie głębiły się myśli. Miałam do nich tyle pytań. Mimo to nie zadawałam żadnego. Bałam się trochę reakcji Saurena. Najpewniej wybuchłby gniewem.
Szybkim marszem doszliśmy do granic miasta. Księżyc wisiał nad naszymi głowami.
- Jesteśmy. - powiedziałam. Ani Esalien, ani Sauren nie odpowiedział. Stali tylko wpatrzeni w opustoszałe przedmieścia. Do głowy wpadła mi myśl, że oba nie mają gdzie spędzić nocy. - Mogę przyjąć was na noc, jednak jeśli nadal mi nie ufacie i wolicie spędzić noc gospodzie, za najbliższym zakrętem mieści się jedna.
<Sauren?; Esalien?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz