-Esalien powróci, nim uda nam się ukończyć przygotowania. Sam tego dopilnuję, tymczasem musimy rozpocząć działania mające na celu poszerzenie bariery. Moc moja i Esaliena potrzebna będzie na koniec tego procesu, teraz potrzebna jest wasza pomoc.
Wtedy przypomniałem sobie, jednak o zamiarach smoków i postanowiłem, że najwyższy czas je zdradzić.
-Smoki zdecydowały, że chcą zaatakować. Zamieszanie wywołane wśród ludzi może nam pomóc, odciągną one, bowiem uwagę od lasu. Wtedy będziemy mogli przeprowadzić ostateczną fazę odcięcia się od ludzi.
-Mistrzu, co zamierzają smoki? –zapytał nie kto inny jak mistrz wody.
-Spowodują jak zwykle panikę. Plan jest dokładnie ten sam, co jedenaście lat temu. Zniszczą uprawy i spichlerze, a także spalą niektóre domostwa, to powinno wystarczyć. Ludzie dawno nie byli nękani przez smoki, wystarczyłby nawet jeden, by wywołać chaos … -nie było mi dane dokończyć tego zdania, gdyż nagle w wiosce rozległy się krzyki. Również na radzie wybuchło poruszenie. Lagren zaczął węszyć w powietrzu, aż w końcu niczym wąż prześlizgnął się do wyjścia z drzewa i zerwał się z powietrze unosząc za sobą chmurę pyłu. Tymczasem moją i całej rady uwagę przykuła łuna ponad lasem i uciekając przed nią zwierzęta. Teraz już wiedziałem co się stało.
Cale Akumel opanował chaos, wszyscy uciekali, nie za bardzo wiedząc dokąd się kierować. Szybko ustaliłem z radą, że mają ruszać za góry, tam mieli pozostać, by być bezpieczni. Ja sam natomiast ruszyłem biegiem przez wioskę w celu odnalezienia Esaliena. Dlaczego on nie mógł teraz siedzieć w domu, no dlaczego? Zastanawia mnie czasem, dlaczego on nie potrafi mnie słuchać, czy to naprawdę takie trudne?
Kolejne drzewa stawały w czerwono-pomarańczowych płomieniach, które w nieprzerwanym tańcu ogarniały kolejne części lasu. Nade mną ujrzałem cień, którym niewątpliwie był Lagren. Kierował się prosto, ku smoczym grotom i dał mi znak, bym biegł w tamtą stronę. Drzewa waliły się wokoło, wszędzie unosiło się mnóstwo dymu, który uniemożliwiał dostrzeganie szczegółów i utrudniał oddychanie. Ledwo mogłem utrzymać tępo biegnąć, dym wciąż gryzł mnie w gardło, a ja sam zaczynałem powoli mieć problemy z oddychaniem. Każdy wdech i wydech to była męka. Oczy piekły, jak nigdy. Nogi tymczasem zaczęły się ze zmęczenia uginać pod moim ciałem. Będąc już w lesie mogłem zobaczyć, jak cały dorobek naszej cywilizacji pochłaniają płomienie, a smoki lecą w stronę gór, a mój lud ucieka by skryć się za ich barierą.
Smocze groty, to zespół pagórków, porośniętych obficie przez mchy i porosty, w niektórych miejscach nawet przez drzewa, czy krzewy. Przetrwały więcej pokoleń niż cokolwiek innego, co dane było mi zobaczyć. Teraz tymczasem tak samo jak wszystko inne, ogarnęły je płomienie. Nie było wewnątrz widać ani jednego smoka, a podziemne korytarze przez nie opuszczone wydały się zupełnie puste. Lagren jednak wiedział o czymś, czego ja nie wiedziałem i zaprowadził mnie go jaskini tak niskiej, ze musiałem iść tam kucając. Wiedział, ze tam nie wejdzie i wyraźnie prosił mnie o pomoc, zawsze posiadał dziwną zdolność przekazywania swych potrzeb bez użycia słów. To co tam znalazłem zdumiało mnie. Ratar pomyślałby zapewne, ze to dziwny kamień, to jednak było najprawdziwsze smocze jajo, którego mieszkaniec był gotowy do wyklucia, brakowało tylko głosu smoka.
Wyciągnąłem szmaragdowe jajo z jaskiń i zbliżyłem do Lagrena, ob. Jednak nie przemówił, tylko skierował się do lasu. Był jedynym smokiem, jaki nie zamknął swego umysłu całkowicie, lecz teraz postanowił zupełnie ignorować moje prośby o zajęcie się jajem. Znów coś knuł, tego mogłem być pewny. Jeśli w smoczej naturze leży przebiegłość i złośliwość, to Lagren był najbardziej przebiegły i złośliwy spośród swego rodzaju. Teraz nie było jednak czasu na wywody filozoficzne o naturze smoków, musiałem się śpieszyć, by w porę znaleźć mojego syna.
I znalazłem, gdy rozmawiał z jakąś jasnowłosą dziewczyną.
<Esalien?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz