- Rozbijmy tu obóz - Mruknął ten, który jechał pierwszy. Był bardzo apodyktyczny i wręcz brutalny w swojej osobie. Obrzydzało mnie to.
Lasy w tych stronach były niezbyt gęste, więc nie szukaliśmy miejsca na obóz. Zjechaliśmy trochę z drogi i tam się zatrzymaliśmy. Ten, który mnie wsadził na konia również mnie z niego zsadził. Jego koń nerwowo potrząsając łbem nie dawał się złapać jednemu z mężczyzn. Przez całą drogę ten siwek zachowywał się w podobny sposób, stając, rżąc i próbując zrzucić jeźdźca.
- Co zrobimy z tą dziewczyną? - Zapytał mężczyzna stojący za mną i trzymający moje nadgarstki.
Ten drugi, który zarządził odjazd, zmierzył mnie wzrokiem i powiedział...
<Siergiej? Przepraszam, że tak krótko, ale jakoś nie miałem pomysłu C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz