czwartek, 27 marca 2014

Od Sheilrys, C.D. Siergieja

W gorszym położeniu to chyba znaleźć się nie mogłam. Jechałam właśnie na siwej klaczy w otoczeniu kilkunastu mężczyzn. Miałam związane ręce; Co prawda niezbyt mocno, ale na prawdę nie miałam siły aby uciekać. Jechaliśmy już ponad 2 godziny, a ja ledwo trzymałam się na koniu. Raz niemalże spadłam. Zimne powiewy wiatru sprawiały, że drżałam. O przerażenie przyprawiała mnie myśl co dalej ze mną zrobią. Wątpiłam, że zechcą taszczyć mnie za sobą gdziekolwiek pojadą. Chyba, że jako kurwę. Ta myśl przyprawiła mnie o cichy jęk. Nie chcę żeby było znowu tak jak wcześniej. Chcę zapomnieć o mojej przeszłości, a to co się teraz dzieje wcale mi nie pomaga.
- Rozbijmy tu obóz - Mruknął ten, który jechał pierwszy. Był bardzo apodyktyczny i wręcz brutalny w swojej osobie. Obrzydzało mnie to.
Lasy w tych stronach były niezbyt gęste, więc nie szukaliśmy miejsca na obóz. Zjechaliśmy trochę z drogi i tam się zatrzymaliśmy. Ten, który mnie wsadził na konia również mnie z niego zsadził. Jego koń nerwowo potrząsając łbem nie dawał się złapać jednemu z mężczyzn. Przez całą drogę ten siwek zachowywał się w podobny sposób, stając, rżąc i próbując zrzucić jeźdźca.
- Co zrobimy z tą dziewczyną? - Zapytał mężczyzna stojący za mną i trzymający moje nadgarstki.
Ten drugi, który zarządził odjazd, zmierzył mnie wzrokiem i powiedział...

<Siergiej? Przepraszam, że tak krótko, ale jakoś nie miałem pomysłu C;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz