Szedłem długą, gwarną ulicą. Ludzie popychali mnie, przechodząc obojętnie w stronę stoisk. Ja jednak brnąłem dalej. Nie spuszczałem z oczu niewielkiego i niczym niewyróżniającego się straganu z mięsem. Przeklinałem w duchu tłoczność Alentrell. Było tu tak dużo ludzi, że z trudem brało się oddech nawet na zewnątrz. Jednak wreszcie udało mi się dotrzeć do celu. Uciąłem z właścicielem krótką pogawędkę i nieśpiesznie nakierowywałem temat na zwierzynę. Mężczyzna, na jego nieszczęście, był bardzo naiwny i nie trudno było go nakłonić do kupna mojej zwierzyny. Wzbogaciłem się o całkiem sporą sakiewkę pieniędzy. Zadowolony wróciłem do konia, którego zostawiłem z dala od głównego rynku. Dosiadłem go i spokojnie wyjechałem z miasta. Jednak z murami grodu, przycisnąłęm konia i popędziłem w stronę Wellmor. Miałem już dość podróży i chciałem odpocząć w domu. Jednak najbardziej pragnąłem znów ujrzeć Mirajane. Byłem niestety zmuszony zostawić ją na te kilkanaście dni, co dla mnie było prawdziwą udręką. Na szczęście późnym popołudniem dojechałem wreszcie do miasta. Bez zastanowienia skierowałem się w stronę karczmy, w której pracowała Mira. Konia zostawiłem w pobliskiej stajni, a sam ruszyłem do budynku. Podszedłem do lady i spytałem o Mirajane. Podobno była u siebie. Popędziłem po schodach i delikatnie otworzyłem drzwi do jej pokoju. Siedziała tyłem do mnie i nie zauważyła mnie. Zapukałem lekko. Odwróciła zaskoczona głowę. Uśmiechnęła się, gdy mnie zobaczyła. Wstała. Podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno.
- Witaj. Tęskniłem. - szeptnąłem.
- Ja też. - oderwała się ode mnie. - Jak podróż? Opowiadaj.
Usiadłem na łóżku i wyjąłem sakiewkę. Wyszczerzyłem zęby.
- Strasznie długo cie nie było. - stwierdziła.
- Wiem. Przedłużyło się trochę. - westchnąłem.
- Ale dobrze, że już jesteś - powiedziała.
<Mira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz