Rankiem zebraliśmy się do dalszej wędrówki. Niebo było bezchmurne tak jak w nocy, lecz dało nam to tylko porządną dawkę mrozu. I pomyśleć, że w innych regionach panowała jesień. Od opuszczenia lasu czułem się dziwnie. Potrzebowałem więcej drzew, otwarta przestrzeń budziła jakiś niezrozumiały lęk. Jedynym łącznikiem z dawnym domem pozostał Kasneir, który mężnie kroczył obok. Nie pojmę nigdy jego przywiązania i nie przestanę się mu dziwić. Nie miałem chyba wierniejszego przyjaciela. Czy chociażby takiego, który przeszedłby ze mną taką drogę. Brakowało mi kogoś takiego, a Saisy już raczej nie spotkam. Wtem z nieba prosto do nas zleciała sowa i pozostawiła nam list.
Jeśli nie macie się gdzie zatrzymać, przybądźcie do twierdzy –głosił. Podpisał się pod nim oczywiście Elrolnus. Wtedy również zobaczyłem nieopodal jakąś postać.
<Rin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz