środa, 16 kwietnia 2014

Od Esaliena, C. D. Saurena

Po całym moim ciele przeszedł dreszcz. Zaczynałem się budzić, choć wcale tego nie chciałem. Na polu było jeszcze ciemno. Nie pomogło mi to wcale w zrzuceniu z siebie koca. W końcu jednak usiadłem i spojrzałem na mojego ojca wpatrującego się z uwagą w płomienie. Powoli zaczynało świtać.
Rankiem zebraliśmy się do dalszej wędrówki. Niebo było bezchmurne tak jak w nocy, lecz dało nam to tylko porządną dawkę mrozu. I pomyśleć, że w innych regionach panowała jesień. Od opuszczenia lasu czułem się dziwnie. Potrzebowałem więcej drzew, otwarta przestrzeń budziła jakiś niezrozumiały lęk. Jedynym łącznikiem z dawnym domem pozostał Kasneir, który mężnie kroczył obok. Nie pojmę nigdy jego przywiązania i nie przestanę się mu dziwić. Nie miałem chyba wierniejszego przyjaciela. Czy chociażby takiego, który przeszedłby ze mną taką drogę. Brakowało mi kogoś takiego, a Saisy już raczej nie spotkam. Wtem z nieba prosto do nas zleciała sowa i pozostawiła nam list.
Jeśli nie macie się gdzie zatrzymać, przybądźcie do twierdzy –głosił. Podpisał się pod nim oczywiście Elrolnus. Wtedy również zobaczyłem nieopodal jakąś postać. 

<Rin?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz