Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem, skinął lekko głową.
-Masz rację. Chodź…-powiedział, popychając mnie przed sobą w kierunku niedużych drzwi. Otwarł je i trzymając mnie z tyłu za ręce sprowadził na dół, do piwnicy.
-Tu będzie lepiej. Przynajmniej nas nie usłyszą-powiedział, zamykając drzwi. Będąc już na dole zdjąłem do końca płaszcz.
-Na co czekasz? Nie mamy nieskończoności-rzuciłem, przygryzając lekko swoją wargę.
Nieznajomy zdjął z siebie kurtkę, a potem pchnął mnie na starą, nieco zakurzoną sofę. Przywarł do mnie wargami, składając na mych ustach namiętne, długie pocałunki. W jego zachowaniu tliła się dzika rządza. Położyłem dłonie na jego plecach, wbiłem w nie lekko paznokcie. Nie myślałem o tym, jak to się może skończyć. W końcu czy to ważne? Albo zginę na szubienicy, albo w objęciach całkiem przystojnego faceta. Szczerze powiedziawszy, w tym momencie było mi to całkiem obojętne.
< Castiel? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz