–A ja ją oferuję, ponieważ twierdza potrzebuje przywódcy, a czy są lepsi magowie niż druidzi? –dodał Elronus. Dziewczyna, jeszcze przed chwilą prawie na nas krzycząca, ucichła i się uspokoiła. Chyba nie wiedziała jakie wykrztusić z siebie słowa. Tymczasem ogień zgasł na palenisku i pokój opanował nieprzyjemny chłód. Nałożyłem swój płaszcz na ramiona Esaliena, który odczuł to zapewne najmocniej. Chwilę trwaliśmy w ciszy. Rin wciąż pozostawała zamyślona, a ja nie miałem na chwilę obecną nic do powiedzenia. Dopiero Elronus postanowił przemówić.
–Rin –zaczął. –Rozumiem, że twymi słowami kieruje jedynie niepokój o sprawy twierdzy. Jak i ja, wiesz że nie jest dobrze. Brak nam potężnego maga jako przywódcy, a teraz mamy szanse zakończyć wewnętrzne spory. Nie ma wśród nas maga, który mógłby nie uznać autorytetu Asala.
Znów nastała cisza, nikt nie kwapił się, by zapalić na nowo ogień. Ostatnie iskry pośród drewna zniknęły. Wyjrzałem przez okno, zaczynało świtać.
<Rin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz