Mocno zakaszlałam, gdy alkohol znalazł się w moim gardle. Skrzywiłam się, a mężczyzna się zaśmiał. Okrył mnie lekko kocem i odszedł. Niemożliwe w jakim byłam położeniu. Mój koń został przy karczmie, ale znając życie zerwał się i uciekł. W towarzystwie mężczyzn czułam się źle i nawet nie próbowałam tego ukrywać. Byłam bardzo zmęczona i niewiele myśląc, zasnęłam.
Obudziłam się dopiero, gdy zapadł zmrok. Mężczyźni siedzieli wokół dużego ogniska rozpalonego pośrodku polany. Czułam zapach pieczonego mięsa. Dopiero teraz tak na prawdę zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem głodna. Ostatni posiłek zjadłam wczorajszym rankiem. Przełknęłam ślinę i cicho usiadłam. Okryłam się kocem i opierając się o drzewo nasłuchiwałam rozmów.
- Bratan, zrozum. Tak być dłużej nie może. Wszyscy, u których pracujemy to skurwysyny i tego nie zmienimy, ale powinniśmy chociaż poszukać roboty u ludzi uczciwych - mówił jeden z nich.
Nie trudno było odgadnąć, że są najemnikami. A więc mogłam rozszyfrować, że ktoś kazał im złapać złodziei, a że ja akurat się napatoczyłam to złapali mnie. Nie ciekawe położenie się szykowało.
< Siergiej? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz