- Najpierw udamy się do karczmy... Albo i nie...- dodałam kiedy olśniło mnie, że nie mam przecież czym zapłacić. Wtedy wpadłam na genialny pomysł, jednak nieco ryzykowny... Heh, n i e c o. Tam nadal mogą się kręcić tamci ludzie... Ale cóż, chyba uda nam się stawić im czoła.
- No to?- Edward wyraźnie się niecierpliwił.
- Złożymy wizytę mojej znajomej- powiedziałam, po czym ruszyłam galopem przez opustoszałe ulice Goldencoast. Jak tamta dziewczyna miała? Leithstrenne? Chyba tak. Pewnie bandyci uprowadzili ją. W jej stajni był jeszcze przynajmniej jeden koń. Miejmy nadzieję, że tam nie zajrzeli.
Skręciłam w lewo tym samym wyjeżdżając z miasta. Teraz jechaliśmy wzdłuż lasu, a ja uważnie wypatrywałam chatki. Edward przez całą drogę milczał... A przynajmniej do teraz.
< Edward? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz