Gdy doszliśmy do twierdzy, każdy poszedł w inną stronę, a
ponieważ twierdza była ogromna, ciężko było się "przypadkiem"
spotkać. Choć Elrolnus powiedział mi, że zaraz zostanie przydzielona dla mnie
jakaś kwatera, to oboje wiedzieliśmy, że wyląduje tam gdzie zawsze. Odchodzą,
więc z dala od holu, wcale nie skierowałam się do mojego pokoju. Postanowiłam,
że pójdę do pracowni, wypróbować księgę, którą dostałam od Elrolnusa. Drzwi
były jednak zamknięte i musiałam przejść cały budynek, by dojść do niewielkiego
schowka, gdzie jakiekolwiek klucze mogły się znaleźć. Ruszyłam nieśpiesznie
jednym z korytarzy.
Po jakimś czasie, gdy po raz kolejny skręcałam w jeden z
długi korytarzy, ujrzałam Esaliena, stojącego przy oknie. Podeszł nieco bliżej
i oparłam się o ścianę.
- Zgubiłeś się? - spytałam po chwili. Chłopak podskoczył i
spojrzał na mnie jakby wyrwany z jakiegoś transu.
- Można tak powiedzieć. - odparł nieco zakłopotany.
- Chodź, oprowadzę cie trochę. Idę akurat po klucze do
pracowni alchemicznej. Po drodze, pokażę ci trochę twierdzę. Można się w niej
łatwo zgubić. - zaśmiałam się.
- Tak, to prawda. Zdążyłem się już o tym przekonać. -
powiedział. Dałam mu znak by poszedł za mną i ruszyliśmy chłodnym korytarzem.
<Esalien?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz